Artykuły archiwalne: Strona 4 of 14
Walka o pierwsze miejsce byla bardzo zacięta - Bernardini z Laxem walczyli na małe punkty - decydowały liczby miejsc 1-3. I w końcu wygrał Bernardini (identycznie jak na GOC Stutgarcie w 2013 roku) stosunkiem tańców 3:2. Co znaczy, że po 2 latach porażek na Mistrzostwach Świata ponownie wygrali Włosi Bernardini/Martelini, czyli turniej organizowany w Dreźnie przez klub pp. Laxow jest szczesliwy dla Włochów (I dla nas ;)))
"Polski Team" prosi o trzymanie kciuków za miesiąc w czasie Mistrzostw Świata w tańcach latynoamerykańskich w Usti w Czechach.
Pozdrawiam,
Tomasz Kucharczyk
Mistrzostwa Świata w Dreźnie.
Na wstępie chcę zaznaczyć, że bycie jedną z dwóch par reprezentujących Polskę na Mistrzostwach w Dreźnie, było dla nas ogromnym zaszczytem.
Jako absolutnych debiutantów w turniejach tej rangi, raz po raz zaskakiwano nas perfekcją, z jaką można zorganizować tak wielkie święto tańca. Jednak z tego co zauważyliśmy, nie tylko my, debiutanci, pozostawaliśmy w pełnym uznaniu dla niemieckiej precyzji organizacyjnej, schludności i pełnej kontroli w każdym punkcie mistrzostw. Zawodnicy mieli zapewnione zakwaterowanie w 5-o gwiazdkowym Hotelu Maritim w centrum Drezna, połączonym podziemnym parkingiem z ogromnym centrum kongresowym, w którym znajdowała się piękna sala mistrzostw świata i szatnie zawodników. Słowo szatnia nie pasuje jednak do przestronnego, jasnego i klimatyzowanego pomieszczenia, w którym każda para miała dla siebie dedykowany stolik i dwa krzesła. Wygodne stoliki oznaczone były numerami startowymi, co w dniu zawodów, okazało się być celowym zabiegiem organizacyjnym.
Na turniej przybyliśmy w wieczór poprzedzający mistrzostwa. Obok recepcji, na głównym holu, oczekiwali nas przedstawiciele WDSF, umożliwiając wcześniejszą rejestrację i zaopatrując zawodników we wszelkie informatory. Po rozpakowaniu się w pokoju hotelowym, mieliśmy do dyspozycji wcześniej wspomniane pomieszczenie - szatnię, sąsiadujące z główną salą i do późnych godzin wieczornych odbywał się tam practise dla wszystkich par, które przybyły na miejsce już w wieczór poprzedzający mistrzostwa, a dodam, że 28 krajów przysłało swoich mistrzów i vice mistrzów do Drezna - w turnieju brało udział 49 mistrzowskich par z całego świata. Stoliki w szatni, przypisane parom, zapełniły się w dniu mistrzostw zapasami wody mineralnej i owoców. Numery na stolikach służyły organizatorom do szybkiej komunikacji z daną parą w razie jakichkolwiek problemów i do informowania każdej pary o zbliżającym się kolejnym punkcie programu, zwłaszcza w czasie wieczornej gali i rozgrywających się na niej ćwierćfinałów.
Sama gala była wielkim świętem tańca, na której gości obowiązywał wieczorowy dress code. Tańczyliśmy przed ujmującą publiką w smokingach, garniturach i wieczorowych sukniach. Okazywano wszystkim zawodnikom ogromny szacunek, nawet spotykając ich na korytarzach, dopingowano sprawiedliwie wszystkie 24 pary, które dotarły do "ćwiartki".
Na początku gali wieczornej wszystkie reprezentacje były poproszone na uroczystą prezentację, bez względu na to, czy przeszły wcześniejsze rundy eliminacyjne. Ciekawostką, będącą niewątpliwym smaczkiem tego wieczoru, były przerwy, w których na parkiet wychodzili wszyscy goście i przy żywym akompaniamencie orkiestry tańczyli, bez błędu rozpoznawane tańce towarzyskie. Dawało to poczucie, że my - tancerze nie mamy do czynienia z przypadkową publicznością, a z koneserami i miłośnikami tańca.
Atmosfera za parkietowymi kulisami była absolutnie przemiła, przynajmniej z naszego punktu widzenia. Rzadko bowiem doświadcza się na turniejach sytuacji, w której do ćwierćfinalistów podchodzą doświadczeni półfinaliści z obcego kraju i w szczery sposób dziękują za rywalizację, składając wyrazy uznania za naturalność i muzykalność, a nam się to zdarzyło. Są to wzory godne naśladowania, bo taniec nie jest tylko o rywalizacji. Według mnie opowiada też o spotykaniu drugiego człowieka, szanowaniu przeszłości, którą niewątpliwie w tej kategorii wiekowej ma za sobą i przyglądaniu się jak ta sama muzyka przepływa przez filtr ludzkich doświadczeń, historii i wrażliwości.
Gratulujemy naszym kolegom z reprezentacji - Róży & Tomaszowi awansu do półfinału i ciepłej atmosfery, którą wytworzyliśmy oraz mamy nadzieję, że nie przynieśliśmy Polsce ujmy, gdyż obie delegowane pary weszły do 1/8 bez re'danców i każda, z uśmiechem na twarzy i poczuciem odpowiedzialności robiła wszystko, aby w danym dniu być jak najwyżej. Wszyscy na długo zapamiętamy niebotycznie wolne walce angielskie i maksymalnie długie utwory proponowane zawodnikom we wszystkich rundach. :-)
Standard zakończyliśmy jako 22 para na świecie, trzymajcie kciuki 2 listopada na łacinie :-)
Pozdrawiamy,
Agnieszka Majsterek & Maciej Drankowski
Ranking Endure.
Czas już zauważyć, że pojawił się już ranking Endure .
Jest to absolutna nowość, która pojawiła się dopiero w regulaminie Grand Prix Seniorów w tym roku. Pierwsze notowania można poznać jak zwykle w naszej zakładce rankingowej .
Powstanie tych wyników zawdzięczamy nowym osobom, które zechciały dołączyć do wspólnej pracy. Mam na myśli p.Jakuba Sadlika , który obliczył wyniki oraz p.Krzysztofa Chudzińskiego , który wziął się za stronę informatyczną i przygotowanie danych. Oczywiście nasz nieoceniony Admin, czyli Darek Podgajny, to wszystko wkomponował w stronę Seniordance.
Serdecznie dziękujemy.
A teraz kilka słów o istocie nowego rankingu.
Wiemy wszyscy, że jesteśmy na "dorobku", że liczba naszych uczestników nie jest jeszcze zbyt duża, więc warto również pokazać osoby, które szczególnie są widoczne i dzięki nim nasz ruch ma dodatkowe szanse na zauważalne zaistnienie. Jak sama nazwa wskazuje premiowana w rankingu jest oprócz wyniku sportowego również wytrwałość.
Przypomnijmy zasady:
- w rankingu można zostać przedstawionym, gdy ma się na swoim koncie minimum 5 startów w imprezach typu Grand Prix w 5 różnych miejscowościach,
- do wyniku końcowego zaliczane są pozostałe turnieje uwzględnione w CBD PTT w okresie cyklu Grand Prix - niezależnie od ich rangi,
- punkty zdobywa się i za udział, i za wynik; oczywiście istnieje preferencja turniejów Grand Prix (mnożnik 2) , ponieważ Endure jest jedną z form rankingu Grand Prix.
Jak popatrzymy, to na razie jest niewiele par, które wypełniły kryteria, ale z każdym nowym turniejem będą przybywać nowe. Ale warto stwierdzić, że liderzy mają już na koncie po kilkanaście startów w tym roku.
Jestem pełen podziwu dla nich, za ich pasję i że czerpią z tego tyle radości i przyjemności. Aż zazdrość bierze... :)
Kolejne notowania już po turnieju w Przeźmierowie. Lista z pewnością się wydłuży.
Jeszcze raz duże brawa dla wszystkich par, które już znalazły się w rankingu, ale nic nie jest jeszcze przesądzone, można skutecznie poprawić swoje notowania. Jeszcze wiele turniejów do końca roku, kalendarz stale się zapełnia.
Zapraszamy!
Grzegorz Gargula
Garczyn 2013.
No dobrze, Wiola napisała o Choszcznie, to ja o Garczynie.
Nasz obóz trwa 10 dni. Nie ma podziału na pary turniejowe i hobby, od wszystkich trener wymaga tego samego. Nasz grafik w tym roku był nieco napięty, więc mało skorzystaliśmy z przepięknej okolicy: jezioro i las patrzyły na nas gdy przechodziliśmy z ośrodka na salę i nie doczekały się wizyty. No, może krótkiego spacerku, raz czy dwa, po obiedzie. Mimo to, wspominamy ten obóz jako jeden z lepszych.
Dzień zaczynaliśmy od ćwiczeń tybetańskich przed śniadaniem, po śniadaniu.... zresztą spójrzcie na grafik.
Balet, ćwiczenia wzmacniające, psychologia tańca, no i sam towarzyski. Wieczorem, po kolacji, jak u Wioli, zawsze practice, choć w tym roku była nowość, bo połowa była “praktisem prowadzonym”. Wieczorami, padnięci i wykończeni zajmowaliśmy się integracją towarzyską – zdecydowanie najlepszy punkt programu. Czasem było to ognisko, czasem pogaduchy w pokoju trenera, na topie były też planszówki lub gry typu “Farmer” :). Czasami mieliśmy projekcje pokazów czołowych par tanecznych na świecie, a czasem... nas samych nakręconych w czasie zajęć z analizą trenerską. Mieliśmy też tzw. surówki, czyli mini show przygotowywane nie wiadomo kiedy przez wszystkich – parami, pojedynczo, w większych grupach.
Sam obóz był bardzo wymagający, zwłaszcza dla par hobbystycznych. Był śmiech, żarty, ale też łzy i kryzysy dnia trzeciego, czwartego, piątego.... Nigdy jednak jeszcze chyba nie widziałam tak zintegrowanej grupy ludzi w przedziale wiekowym tak rozjechanym, że może nie będę pisać... :)
Na koniec jednak wszyscy chyba żałowali, że to już koniec, i że tak szybko zleciało. Czułam, że pokonałam jakąś następną barierę swojego ciała, o której nie wiedziałam, że można ją pokonać. Ilość potu, koszulek, skarpetek, które zostały zużyte, nie są do policzenia. Ilość brzuszków, do których zmuszała nas trenerka, jest kosmiczna dla mnie – ja robiąca 500 brzuszków jestem dla samej siebie jakąś inną osobą.
Doczekać się nie mogę następnego obozu, bo zdaję sobie sprawę, że na takich obrotach nigdy w ciągu roku nie jestem, nie mówiąc już o reszcie wakacji, gdy człowiek “odpoczywa” nieco od tańca. Taki obóz jest jednak najlepszym wypoczynkiem: psychicznym od domu, obowiązków i problemów codziennych, fizycznym - niepozwalaniem żeby coraz starsze ciało było coraz słabsze – po Garczynie jest wręcz odwrotnie. A to się przyda, bo przecież już niedługo senior II !
Pozdrawiam,
Jola Kitowska
Choszczno - jak w domu.
Dochodzi 22.00, a na sali wciąż gra muzyka. Practis dobiegł końca, młodzież ma jednak niespożyte siły. Są jak charty. Jeszcze tańczą, ćwiczą przed lustrami lub się rozciągają. A przecież rano, przed śniadaniem, jest balet. Niektórzy chłopcy mają pomalowane paznokcie. To kara za brzydkie trzymanie dłoni na zajęciach ze standardu. Są tym faktem trochę rozbawieni i robią sobie zabawne zdjęcia. Dziewczęta sprawdzają stan nakładek na obcasach i masują stopy.
Jesteśmy tu jedyną seniorską parą. Treningi to dla nas ogromny wysiłek. I nikt nas tutaj nie oszczędza. To już trzecia zupełnie mokra koszulka tego dnia. Na szczęście pogoda jest piękna i rzeczy szybko schną. Niemiłosiernie bolą mnie takie mięśnie, o których nie wiedziałam że je mam! Nie ma plastrów, które by się nie rolowały na otartych stopach. Dobrze, że trochę pomogły silikonowe wkładki w butach standardowych. Odbiłam prawą podeszwę.
Kolejny dzień dobiega końca. Zamykamy za sobą drzwi pokoju 205 na drugim piętrze. Szeroko otwieramy okno. Buty lądują na parapecie – też są mokre. Komary nam nie straszne – raid w kontakcie sprawdza się doskonale, a pokój obowiązkowo trzeba wywietrzyć. Sprawdzamy szybko komórki. Może dziewczyny przypomniały sobie o zwariowanych staruszkach i dzwoniły. Dzwoniły - kot złamał nogę. Biedna mała Matylda. Nasze córcie duże są! Poradzą sobie...
Kolejny w tym dniu szybki prysznic. Może uda się jeszcze choć chwilkę pogadać z Arinką i Markiem lub obejrzeć z Jacusiem i Kasią jakieś pokazy i porozmawiać - dla odmiany - o tańcu. Obiecuję sobie, że jutro kupię lody, śmietanę, owoce i sos czekoladowy. Przygotuję ogromny, bardzo kaloryczny deser i zjem bez mrugnięcia okiem. Należy mi się.
Jestem wyczerpana, ale szczęśliwa i spełniona – fantastyczne uczucie!
Choszczno - czujemy się tutaj jak w domu. Znamy wszystkie kąty. Ośrodek sportowy w niewielkim oddaleniu od miasteczka. Można pograć w piłkę, siatkówkę, ping-ponga, bilarda, pospacerować lub posiedzieć na tarasie za budynkiem i wypić kawkę przygotowaną przez panie z obsługi. Zielone otoczenie sprzyja wypoczynkowi po uczciwie przepracowanym dniu.
Ścieżkę rowerową wokół jeziora pokonaliśmy w ubiegłym roku kilkakrotnie. W tym roku pokonujemy jej odcinek z całą grupą codziennie w drodze na dużą salę. To malownicza i zadbana alejka wśród drzew. Mieszkańcy Choszczna licznie biegają, chodzą z kijkami i spacerują. Po drodze mijamy miejską plażę, basen.
To tu przyjeżdżaliśmy z seniorami z naszego klubu i parami zaprzyjaźnionymi na kilka dni. Trochę tańczyliśmy, trochę się bawiliśmy. Miłe wspomnienia....
Jednak starty w turniejach to nie przelewki. Trzeba ćwiczyć. A ilość dni urlopu jest ograniczona.
Z grupą turniejową jesteśmy trzeci raz. Dzieciaki dorastają i dojrzewają na naszych oczach.
Widzimy wyraźnie postępy i cieszymy się ich sukcesami. Bardzo ciężko pracują. Jestem dumna jak na nich patrzę. Są z nami na ośrodku jeszcze klubowe maluchy. Radosna i rozbiegana gromadka. Bardzo szybko się uczą i chyba mniej niż w ubiegłym roku tęsknią za domem.
Słońce odważnie zagląda przez otwarte okno. Słychać szum drzew wokół jeziora i śpiew ptaków. Pora wstawać. Nie poszliśmy na balet! Szybkie śniadanie, ściągnąć włosy i na salę. Chyba jestem trochę niewyspana....
W przerwie pozostanie mi tylko przytulić się do miękkiej podusi i się zdrzemnąć.
Może w przyszłym roku uda się nam namówić jeszcze kogoś, by tu z nami przyjechał.
Warto!
Wioletta Przybyszewska
Otwarcie sezonu.
Wakacje za nami, lato też jakby się już żegna - skropiło bowiem deszczem, powiało chłodem.
Obozy taneczne, a i zapewne prywatne wypady i urlopy stały pod znakiem aktywności, więc forma rośnie. Czas stanąć w szranki tanecznej rywalizacji, aby sprawdzić swoje przewagi nad innymi. ;)
Otwarcie sezonu, co stało się już pewną tradycją, odbędzie się w Gliwicach 14 września. Ponieważ nasza galeria troszkę straciła na aktywności, a szkoda, postanowiłem zabawić się w "przypominacza" jak to było dwa lata i rok temu.
W 2011 spotkaliśmy się po wakacjach wyjątkowo wcześnie, bo już 3 września. Klimatyczne ruiny teatru Victoria przywitały uczestników wyjątkową scenerią, ale też i pewnymi niedogodnościami. To jednak nie hala sportowa z wygodnym zapleczem, ale obiekt o statusie zabytkowym. Dekoracja i scenariusz nawiązywały tematycznie do lat 20. i 30. ubiegłego wieku, co również podkreślał doborem muzyki p. Jarosław Michałek. Przy pięknej oprawie świateł pary ruszyły w tan i przypomnę swoje ówczesne słowa:
"... Gdy w wypełnionej sali, w rozedrganym powietrzu, w migotliwym blasku świec i feerii barw, gdzieś przemykały duchy minionych artystów, a współcześni tancerze pląsali przy dźwiękach tanecznych przebojów wielu pokoleń, powstawał SPEKTAKL...."
2012 rok to ponownie teatr Victoria i Bal w szalonym klimacie lat pięćdziesiątych. Nic dodać, nic ująć, nastrój epoki jak zwykle tak scenografią, jak i muzycznie został umiejętnie podkreślony. My przy okazji mogliśmy popatrzeć na pokaz West Coast Swinga w wykonaniu Piotra i Ani Makowieckich oraz popróbować w praktyce kroków tego tańca. Niektórzy skutecznie zostali zarażeni swingiem i święcili triumfy na innych parkietach tanecznych.
A jak będzie w 2013 roku?
Organizatorzy postanowili przenieść turniej do hali Politechniki Gliwickiej, a więc parkiet będzie duży. A tematyka tym razem regionalna, śląska. Dobrym duchem tej, tak jak i wielu innych imprez tanecznych jest p. Iza Więcek - dziękujemy!
Do zobaczenia w Gliwicach!
Grzegorz Gargula
PS. Patrząc na artykuły i naszą galerię przede wszystkim znajdziemy stronę turniejową naszego życia. A może by tak trochę o obozowych zmaganiach, przygotowaniach w pocie czoła oraz innych wydarzeniach związanych z naszym tanecznym życiem w wakacje? Czekamy na zdjęcia i wspomnienia - kto zacznie?
Wakacje, wakacje ...
Ani się spostrzegliśmy, a tu już pół roku za nami. Pogoda nas nie rozpieszczała i w zasadzie gdzieś wiosna nam uciekła. Ale taniec ma to do siebie, że generalnie rywalizujemy pod dachem, więc jakoś daliśmy radę. Myślę, że teraz wszystkim naładowanie akumulatorów jest potrzebne, a do tego letnie wypoczywanie jest jak znalazł.
A teraz bliżej tego co działo się na naszych parkietach, parę reminiscencji z pierwszego półrocza.
Rok rozpoczęliśmy pod władaniem nowych przepisów. Czas na pierwsze refleksje. Wydaje się, że był to krok w dobrą stronę, uporządkował nieco naszą scenę taneczną. Jako efekt działania na pewno zwiększyła się obsada na turniejach mistrzowskich i WDSF. Równocześnie pozostałe turnieje zaczęły wyglądać bardziej klarownie. Kategoria Start zaczyna być wreszcie, dla tych co pierwszy raz, bez bólu... :) Wiemy wszyscy, że najtrudniejszy pierwszy krok i tu musi być ochrona i olbrzymia życzliwość.
Przeklasyfikowania - dla niektórych była to absolutna nowość, bo nie mieli okazji się w takim systemie znaleźć. Ale po pierwszych obawach, chyba zaczyna się już dostrzegać pozytywy polaryzacji, przez możliwość organizowania różnych rodzajów rywalizacji, co organizatorzy powoli zaczynają dostrzegać. Ale oczywiście na prawdziwy efekt systemu przyjdzie poczekać do czasu, aż znacząco powiększy się ogólna liczba par i można będzie się pokusić o turnieje w poszczególnych klasach, a przykład niektórych państw ościennych wskazuje, że jest to możliwe.
Turnieje mistrzowskie - piękne turnieje, w których widać szczególnie postęp w rozwoju tanecznym par. Frekwencja, nowi uczestnicy i ich poziom wyszkolenia powodują świetną propagandę ruchu. Ruch zaczyna powoli wychodzić z cienia i przestaje być już traktowany z przymrużeniem oka.
Turnieje zagraniczne. Na poziomie klas najwyższych, czyli turniejów Open problemu już w zasadzie nie ma. Pary są w systemie identyfikacji międzynarodowej WDSF i korzystają z tego prawa, startując na prestiżowych turniejach z sukcesami. Gorzej wygląda sprawa wymiany na niższych poziomach zaawansowania. Podjęte kroki na poziomie central krajowych idą bardzo powoli. Lepiej idą rozmowy na poziomie bezpośrednich kontaktów i tu udało się uzyskać pozytywny efekt na terenie Niemiec (brawa za determinację i sukcesy dla pary J. Nowak- Z. Hasik). Wydaje się to lepszą drogą do uzyskania szybszych jednostkowych rezultatów, jednakże wszystkie drogi trzeba kontynuować.
Grand Prix - jesteśmy na półmetku. Cztery turnieje już za nami, wszystkie udane, a każdy ze swoją niepowtarzalną specyfiką, za co brawa dla Organizatorów. Serdecznie też dziękuję wszystkim tancerkom i tancerzom , bo bez Waszego licznego udziału te widowiska nie miałyby racji bytu. Każdy turniej to przykład delikatnej równowagi i współdziałania obu stron, organizatorów i uczestników. Naruszenie jej przyniesie straty wszystkim, pamiętajmy o tym.
Turniej Wieczystego - jak zwykle liczna frekwencja i w tym dużo nowych twarzy. Bardzo to cieszy. Turniej ten to też swoisty poligon doświadczalny, tym razem przetestowaliśmy przemienny system rozgrywania rywalizacji. Mimo początkowych obaw zdał on świetnie egzamin i staje się powoli normą na turniejach seniorów, a zdaje się, że i młodsi zaczynają na niego zazdrosnym okiem spoglądać.
Centralna Baza Danych - no cóż, niestety do dziś nie jest w pełni uporządkowany system rejestracji zawodników i par. Mam nadzieję, że operatorzy systemu do nowego sezonu zdążą się z tym problemem uporać. A do tego czasu i pewnie chwilę potem weryfikację prowadzi ręcznie Leszek Kusiak, za co należą się mu słowa podziękowania.
Co dalej - zgodnie z zapowiedzianymi zmianami w przepisach WDSF, chyba trzeba będzie zrealizować modyfikację przedziałów wiekowych. Dyskusja trwa, ale większość głosów do tej pory ku tej wersji się skłania. Jeżeli są jeszcze inne propozycje do rozważenia, czas ku temu najwyższy, proszę o maile.
A co dalej.
Już we wrześniu startuje druga część cyklu Grand Prix. Spotykamy się w Gliwicach (duża hala) 14. września, a potem tradycyjnie Przeźmierowo, po raz drugi Kluczbork i finał w Warszawie.
I tradycyjne już turnieje różnej rangi od lokalnych do WDSF.
A dla tych co mają ochotę i potańczyć w wakacje, i podzielić się swoimi przemyśleniami o ruchu - spotkanie integracyjne w Cedzynie 20. lipca. Tym razem turniej z przymrużeniem oka, na pełną imprezę, niestety, przyjdzie poczekać może do następnego lata.
Pozostaje mi życzyć wszystkim aktywnym uczestnikom ruchu chwil wspaniałego relaksu, odbudowy sił witalnych i przygotowania energii na nowy sezon. Tym którzy się jeszcze wahają, czy warto wstąpić na parkiet, korzystania z doświadczeń innych i zdobycia odwagi do zrobienia pierwszego kroku, trenując na innych parkietach i spotkaniach tanecznych.
Udanych wakacji i do zobaczenia
Grzegorz Gargula
Wspomnienia po I tegorocznym Grand Prix Seniorów.
Zostałem poproszony o napisanie kilku zdań na temat tego turnieju.
Muszę przeprosić za małe opóźnienie, trzeba się śpieszyć bo kolejny turniej w Kórniku już „za pasem”, a następny w Kożuchowie też szybko się zbliża.
Jako piszący to podsumowanie, jestem w dość nietypowej sytuacji, a może nawet w unikalnej, bo na turnieju byłem w potrójnej roli (poprawnie czytaj: „byliśmy”, bo co znaczy sam partner bez swojej najlepszej na świecie partnerki):
1 - jako współorganizator - z racji bycia członkiem klubu „Fantazja”,
2 - jako para taneczna – z pasji,
3 - jako sponsor turnieju - taka „fucha”.
Przyznacie, że połączenie tych trzech roli jest niecodzienne i czasem może być „dyskusyjne”, zwłaszcza ze względu na pkt 3. Nie ukrywam że bardzo miłym i ciekawym doświadczeniem było wręczanie nagrody parze, z którą jeszcze kilkanaście minut wcześniej się rywalizowało. Myślę, że nie powinno być tutaj powodu do dyskusji, bo zdobyliśmy 5 miejsce. Zdecydowanie ładniej by było wręczać nagrodę stojąc na tym samym pudle co para zwycięska, ale cóż ……. jeszcze duuuuuuużo do nauczenia.
Z wpisów „poturniejowych” umieszczonych na forum Seniordance, wynika że turniej był udany i osoby jadące nawet z drugiego końca Polski nie żałowały poświęconego czasu i cennego płynu wlanego do baku swojego samochodu.
Przy tej okazji chciałem zwrócić uwagę na organizację turniejów seniorskich i klimatu jaki na nich panuje, a można by nawet powiedzieć aury jaka się unosi nad parkietem. Właściwie wszystkie turnieje organizowane przez i dla „wcześniej urodzonych” są bardzo chwalone. Kilka lat doświadczeń owocuje nowymi pomysłami, nowymi formami gościnności, czy rozwiązaniami których wcześniej nie było. Często są to drobne sprawy, niekiedy bardziej istotne, ale wszyscy starają się żeby podnosić jakość każdego turnieju i ogólny poziom organizacyjny . Każdy z organizatorów, wie jak wyglądają przygotowania, a z nimi nieodłączne różne problemy które trzeba rozwiązać. Trzeba jednak sobie uświadomić że tworzymy coś nowego, z czego wspólnie korzystamy. Praca którą wkładamy w organizację każdego turnieju jest dobrą pracą, z której będą korzystać wszyscy którzy włączą się w ruch seniorski – zarówno pary, które zaczynają przygodę z tańcem, jak i te które powracają na parkiet po przerwie. Już obserwujemy bardzo dynamiczny rozwój naszego ruchu. Mam nadzieję że za kilka lat zachowamy klimat życzliwości i chęci do tworzenia unikalnych miejsc do wspólnych spotkań na parkiecie. Oby rywalizacja nie zaczęła dominować nad tym wszystkim co otacza turnieje seniorskie. W organizację każdego turnieju wkładamy ogromną ilość czasu, energii a niekiedy również własnych finansów.
Muszę przy tej okazji pochwalić wszystkich, którzy tworzyli turniej w Krakowie. Byliśmy zgraną i na nowo zintegrowaną paczką ( mamy nowy „narybek” w klubie, więc praca szła jeszcze lepiej) . Kasia i Krzysiek, jako główni projektanci i wizjonerzy, ze spokojem pilnowali żeby wszystko było we właściwym miejscu i oczywiście sami ganiali po drabinie z takerem. Krzysiek podobno rozebrał kawałek dachu ze swojego remontowanego domu, żeby zrobić konstrukcję pod Wawel i Sukiennice. Maciek „zajeździł” ploter i zużył 5 letni zapas kartridży. Tomek (część nowego narybku) śmigał po 9 metrowej drabinie i żałował że nie ma więcej szczebli. Niestety nie wymienię wszystkich czynnie pracujących, ale było nas sporo i każdy starł się żeby było dobrze sprawnie. Pomimo tego prace trwały cały przez cały piątek do ok. 24 00. Następny dzień sobota „na nogach” od rana do ok. 01.30. Kolejny dzień – niedziela turniej O Wawelskiego Smoka – cały dzień przy organizacji, a na koniec demontaż scenografii – zakończenie ok. 24 00. Maraton jakich mało ale, satysfakcja GWARANTOWANA.
Trochę tylko szkoda, że ucierpiała na tym moja (nasza) druga funkcja jako „para taneczna”.
Strony
- « pierwsza
- ‹ poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- 8
- 9
- 10
- …
- następna ›
- ostatnia »